Wagina, vulva, muszelka, srom, szparka… – czy te określenia w ogóle Wam się podobają? Mówienie o częściach intymnych, a raczej brak właściwego słownictwa to temat rzeka. A gdyby tak pójść za przykładem wieszcza i odpowiednie rzeczy dać słowo?
Utarło się przekonanie, że język polskie nie pozostawia dużego pola wyboru w stosowaniu nazw dla części intymnych. Niektóre brzmią infantylnie, inne są zbyt fachowe i podręcznikowe. Z kolei określenia, które znajdują się pomiędzy wymienionymi wyżej grupami bywają wulgarne.
Ponad sto lat temu słynny polski poeta, Tadeusz Boy-Żeleński, pisał o braku wymowności pewnych rzeczy. Minął kolejny wiek, a w naszym języku nic się nie zmieniło w tej materii:
„To, co ziemię w raj nam zmienia,
Życia cały wdzięk stanowi,
Na to – nie ma wyrażenia,
O tym – w Polsce się nie mówi”
Otoczka krygowania się w związku z nazywaniem narządów płciowych jest efektem zakorzenionego wstydu. Przekazujemy go często z pokolenia na pokolenie. Czy seksualność człowieka musi być tematem tabu? Zacznijmy od języka. Zachęcam do tego w poradniku „Ciałoterapia”.
Porozmawiajcie z kobietami i mężczyznami, jak chcieliby nazywać kobiecą intymność. W sposób pełen miłości, uśmiechu, namiętności, a może niegrzecznie, ale nie obraźliwie. Przyczyń się do wzbogacenia języka polskiego,. Przeprowadźmy metamorfozę języka. Swoje propozycje możesz mi przekazać, korzystając z adresu kontakt@metamorfozy.com